PISANIE PRAC

Piszemy prace na zamówienie. Każda z prac przygotowywana jest indywidualnie na zamówienia dla klienta. Nasz kadra zmierzy się z każdym polonistycznym tematem. Więcej informacji:

ŚCIĄGI WYDRUKOWANE

Opracowaliśmy unikalne zestawy ściąg. Są to gotowe, wydrukowane komplety ściąg, które zostały przygotowane na bieżącą maturę. Więcej informacji o ściągach:

MATURA CD

Dzięki naszej płycie bez problemu przygotujesz się do matury. Na CD umieściliśmy gotowe wypracowania, opracowania, powtórki epok oraz wiele dodatków i bonusów, które pomogą Ci przygotować się do matury. Więcej informacji na temat wypracowań:

INFORMATOR

Strona główna » Newsy » 20 rocznica Okrągłego Stołu


20 rocznica Okrągłego Stołu

2009-02-06


20 rocznica Okrągłego Stołu

O pomyśle na Okrągły Stół usłyszałam pierwszy raz w połowie 1988r. Takie sygnały słała ówczesna władza do podziemnej Krajowej Komisji Wykonawczej „S”, której byłam członkiem. Ale jakoś jesienią premierem został Mieczysław Rakowski, który oświadczył, że ma inny pomysł i że Polaków bardziej interesuje "suto zastawiony stół niż okrągły stół". Po kilku miesiącach i on skapitulował. Zaczęły się przygotowania do rozmów. - o wydarzeniach roku 1989 opowiada Grażyna Staniszewska, która przy Okrągłym Stole brała udział w obradach plenarnych oraz pracach w podstoliku gospodarczym, gdzie reprezentowała stronę solidarnościową.


Czy z perspektywy 20 lat ocenia Pani Okrągły Stół jako sukces? Obecnie słychać wiele głosów krytycznie oceniających kompromis wypracowany 1989 roku.

To był sukces i wielkie zaskoczenie, że to wszystko stało się możliwe. Bezpośrednim przecież następstwem Okrągłego Stołu była zmiana ustroju (bez rozlewu krwi, co się praktycznie w historii nie zdarza), upadek bloku komunistycznego, rozpadu ZSRR. Gdyby nie ten polski eksperyment, Okrągły Stół, to albo tkwilibyśmy jeszcze w minionym ustroju, lub też pożegnanie z nim przebiegłoby dużo bardziej burzliwie...

Słyszę dziś (!), że to był błąd lub że mogliśmy osiągnąć więcej. Nie bardzo mogę to sobie wyobrazić. Nasza decyzja o udziale w Okrągłym Stole wynikała po pierwsze z sytuacji kraju. Państwo było w fatalnym stanie, gospodarka przeżywała rozkład, kolejne pomysły partyjnych aktywistów z PZPR tylko pogłębiały jej katastrofalny stan. Społeczeństwo ignorowało kolejne tzw. reformy gospodarcze ogłaszane przez rząd. Po drugie szeregi podziemnej „Solidarności” topniały. Ludzie chcieli normalnie żyć, zarabiać, kształcić dzieci bez strachu przed ciągłymi szykanami, przed aresztowaniami, wyrzucaniem z pracy (takie były konsekwencje działania w poziemnej opozycji). W końcu zaczęły wybuchać dzikie strajki, na które nikt nie miał wpływu. Istniała realna groźba, że przekształcą się w uliczne burdy, a całą winą obarczona zostanie "Solidarność".

O pomyśle na Okrągły Stół usłyszałam pierwszy raz w połowie 1988r. Takie sygnały słała ówczesna władza do podziemnej Krajowej Komisji Wykonawczej „S”, której byłam członkiem. Ale jakoś jesienią premierem został Mieczysław Rakowski, który oświadczył, że ma inny pomysł i że Polaków bardziej interesuje "suto zastawiony stół niż okrągły stół". Po kilku miesiącach i on skapitulował. Zaczęły się przygotowania do rozmów.

Jaka atmosfera panowała przy Okrągłym Stole? I jak był Wasz główny cel?

Atmosfera była napięta. Chciano nas, jestem o tym przekonana, uwikłać w konszachty i ustalenia z władzą, również po to, aby przerzucić na nas ciężar odpowiedzialności za wszystko, co działo się w Polsce i co się stanie. Dlaczego się temu poddaliśmy?

Po pierwsze, po drugie i po trzecie: żeby odzyskać legalną Solidarność, czyli możliwość legalnego działania. Żeby ludzie przestali się bać, żeby złapać kolejny przyczółek, choćby rok-dwa do następnego stanu wojennego i aresztowań. Co do tego, że tak się to skończy nie mieliśmy żadnych wątpliwości.

Czyli bieg wydarzeń niejako Was - opozycjonistów zaskoczył?

No, przecież nikt z nas nie mógł nawet sobie pomyśleć o obaleniu ustroju, o tym, że przestaniemy być krajem socjalistycznym, że upadnie Związek Radziecki. Naszym celem było odzyskać legalną Solidarność.

A to, że przy stoliku politycznym podczas obrad zaczęto mówić o dopuszczeniu opozycji do Sejmu na ź miejsc i zupełnie wolnych wyborach do Senatu było sporym zaskoczeniem. Nie wierzyłam, że to realna propozycja. Sadziliśmy, że to tylko takie sobie manewry dla zmylenia przeciwnika. Że jeżeli w ogóle do wyborów dojdzie, to i tak w końcu zakończy się to co najmniej obozami internowanych. Pamiętam, jak przesłuchujący mnie po zatrzymaniu na 48h esbek na niespełna 2-3 miesiące przed Okrągłym Stołem, kiedy przygotowania do obrad już trwały, na pytanie: „Jak to? Zamykacie mnie? A wasza władza chce z nami rozmawiać o zmianach.”, stwierdził: „To my rządzimy w tym kraju. Wiemy lepiej. Tu mi kaktus na ręce wyrośnie, jeżeli coś się w Polsce zmieni!”.

Już po Okrągłym Stole, Lech Wałęsa nie chciał dać się namówić na kandydowanie. Pamiętam, jak Andrzej Wajda niemal błagał go, by kandydował choćby do w pełni wolnego Senatu. Odmawiał twierdząc, że on ma inne zadanie, że musi przede wszystkim odbudować „Solidarność”, zaplecze, które będzie nas broniło, kiedy wszyscy z powrotem znajdziemy się w więzieniach. Taka była wówczas atmosfera!

Odzyskaliśmy Solidarność, ale bardzo szybko okazało się, że największe znaczenie ma ten "ćwierćdemokratyczny" Sejm i Senat. To było ogromne zaskoczenie, dla nas ważna była przecież tylko legalna organizacja, "Solidarność".

Czemu władza tego nie zdusiła, po wyborach? To też było zaskoczenie. Choć prawdę powiedziawszy, po czerwcowych wyborach Tadeusz Mazowiecki robił, co mógł, żeby 'spacyfikować' siły, które mogły odwrócić bieg historii. Po to właśnie Kiszczak i Siwicki zostali ministrami. Po efekcie widać, że się udało. Ku naszemu zdumieniu nie było rewolty ani w wojsku, ani w milicji obywatelskiej, komitety PZPR straciły jakby moc, były po prostu sparaliżowane... Jak to w końcu było możliwe, nie wiem...

Udało nam się "wygrać chwilę", chwilę zagubienia naszych adwersarzy, którzy nie do końca chyba zdawali sobie sprawę z tego, co się dzieje.

Jak wyglądała Pani droga do Okrągłego Stołu? Jak to się stało, że polonistka z Podbeskidzia wzięła udział w obradach Okrągłego Stołu? I to jako jedyna kobieta ze strony opozycji podczas obrad plenarnych Okrągłego Stołu! Na zakończenie obrad plenarnych wygłaszała Pani przemówienie po Lechu Wałęsie. (z każdej strony po dwie osoby zabierały głos na zakończenie obrad plenarnych Okrągłego Stołu - przyp. red.)

Po prostu. Najpierw był rok 1968, którego wydarzenia obserwowałam podczas studiów w Krakowie. To było okropne, że robotnicy, mówiąc kolokwialnie, dali się napuścić na studentów. Kiedy wybuchła Solidarność i okazało się, że wszyscy działają razem - inteligencja i robotnicy, to stwierdziłam, że to „przedsięwzięcie” ma szansę i że trzeba się włączyć, pomóc, póki można, póki się da.

Pracowałam wtedy w domu kultury i to właśnie środowisko zaczęłam reprezentować. Najpierw był Zjazd Regionalny, potem Krajowy, później zaczęłam prowadzić Wszechnicę Podbeskidzia. Prezentowaliśmy literaturę drugiego obiegu, wydawnictwa, a także ludzi, którzy działali w podziemiu, wtedy też ich wszystkich poznałam.

W stanie wojennym byłam internowana, a kiedy wyszłam na wolność, podziemie Solidarności Podbeskidzia zwróciło się do mnie o redagowanie gazetki. Zabrałam się do roboty tak intensywnie (gazetki wychodziły praktycznie co tydzień i w zakładach pracy było ich pełno), że SB postanowiła dać temu kres. Jesienią 1983 aresztowano w sumie gdzieś 30 osób! Kiedy wyszłam z więzienia, dalej zajmowałam się redakcją biuletynu, ale tym razem, nauczona doświadczeniem, organizowałam wszystko sama, w absolutnej tajemnicy.

I tak aż do roku 1987. Na przełomie 1987 i 1988 roku weszłam w skład podziemnej Krajowej Komisji Wykonawczej NSZZ Solidarność, która postanowiła poszerzyć skład o dwa mniejsze regiony - Gorzów Wielkopolski i moje Podbeskidzie. Na szefową bielskiego podziemia i zarazem do KKW zostałam wybrana na zebraniu różnych organizacji podziemnych Podbeskidzia. Tak się złożyło, że Gorzów zaczęła reprezentować także kobieta, Stefania Hejmanowska. Pierwsze dwie kobiety w KKW.

Kiedy zaczęły się debaty nad okrągłym stołem, czy brać w nim udział, w KKW pojawiały się różne głosy, ale Lech Wałęsa jasno postawił sprawę, mówiąc, że idziemy wszyscy albo nikt. W rezultacie przy Okrągłym Stole byliśmy wszyscy. Wyłamał się tylko Andrzej Milczanowski.

Start w wyborach 4 czerwca 1989 był już tylko prostą konsekwencją. Choć przyznam, że wcale do tego nie paliłam. Nigdy wcześniej nie zajmowałam wysokich stanowisk, nie miałam dostępu do informacji ze szczebla województwa, a co dopiero kraju. Zawsze chciałam być radną w moim mieście, ale w czasach PRL, aby być na jakiejkolwiek liście trzeba było mieć akceptację PZPR i Służby Bezpieczeństwa.

Dlaczego zatem zgodziła się Pani kandydować?

Pamiętam, jak Adam Michnik ze ś.p. Bronisławem Geremkiem zrobili mi prawdziwe "pranie mózgu" przekonując do startu w wyborach. I przekonali.

Relacje z obrad Okrągłego Stołu były powszechnie oglądane. Nasze twarze stały się rozpoznawalne.

Dziś wszystkim się wydaje, że to była pewna wygrana, ale proszę pamiętać, że my nie mieliśmy pieniędzy ani na kampanię ani na sondaże. Nie mieliśmy żadnej możliwości badania rzeczywistych nastrojów społecznych. Sądziliśmy, że będzie bardzo ciężko. Dlatego na listach znaleźli się aktorzy, reżyserzy i… osoby "znane" z obrad okrągłego stołu. Namówiliśmy do startu Andrzeja Wajdę, Gustawa Holoubka i innych znanych.

Ale wydarzenia tak wtedy pędziły. Dla nas wszystkich to był skok na głęboką wodę i bardzo trudna osobista decyzja. Towarzyszył nam ciągły strach, że coś się stanie albo że nie podołamy roli...

Czy uważa Pani, że jej podołaliście?

Na pewno staraliśmy się. I mówię tu o całym Sejmie Kontraktowym, który naprawdę pracował od rana do nocy. Pamiętam, że nawet w Sylwestra uchwalaliśmy jeszcze regulacje, które miały wejść w życie od stycznia 1990 roku. To była ciężka praca i ogrom odpowiedzialności, którą czuliśmy na barkach.

Czy mieliście świadomość, że uczestniczycie w tak historycznym wydarzeniu, które zapoczątkuje drogę Polski do demokracji?

Na początku wydawało się, że jest to jakiś eksperyment przygotowany przez tamtą stronę; dlatego też, za wszelką cenę broniliśmy naszej niezależności, żeby nie dać się wykorzystać i uwikłać, a załatwić swoje - czyli odzyskać Solidarność i zaistnieć na powrót choć na chwilę w publicznej świadomości. Chcieliśmy pokazać, że skoro my się nie boimy, to inni też nie muszą się bać, że razem jesteśmy w stanie zmieniać kraj.

Patrząc wstecz na ostatnie 20 lat, co uważa Pani za najważniejsze dokonanie, największy sukces naszego kraju? A co się nie udało?

Bez wątpienia zmiana ustroju i wprowadzenie normalnych reguł gospodarki, polityki, życia publicznego.

Nikt dziś nie pamięta, że w PRL ceny wszystkich produktów na cały kraj ustalane były w Warszawie, że była to sztuczna, centralnie sterowana gospodarka, i takież społeczeństwo. Nic nie kształtowało się w sposób naturalny.

Wprowadzenie mechanizmów gospodarki rynkowej, partii politycznych niezależnych od jednego dysponenta, wolność słowa, swobody obywatelskie, szczególnie dla mnie ważna możliwość zakładania organizacji społecznych (Grażyna Staniszewska jest członkiem i wspiera działalność wielu organizacji pozarządowych - przyp. red).

A patrząc bardziej globalnie, kolejną konsekwencją wydarzeń w Polsce i Okrągłego Stołu był rozpad ZSRR, Układu Warszawskiego, nasze członkostwo w UE... Ale 20 lat temu to wszystko wydawało się tak kompletnie niemożliwe, że szkoda było czasu na rozmowy o takich "mrzonkach".

A porażki?

To, że nie potrafiliśmy utrzymać szerokiego zainteresowania ludzi, wciągnąć ich dostatecznie w przemiany gospodarcze. Rząd ciągle walczył z czasem, nikt tego nie wspomina, że wówczas inflacja sięgała 1000 procent, krajowi groziło bankructwo. To była ogromna presja. Sejm kontraktowy dwukrotnie podejmował decyzję o dodrukowaniu pustych pieniędzy. Dialog społeczny wymaga czasu, a problemem rządu Mazowieckiego był dramatyczny brak czasu. Chcąc zbudować coś nowego rząd często działał na zasadzie "gaszenia pożarów", więc na dialog ze społeczeństwem czasu zabrakło. To ogromna szkoda, choć nie wiem czy dało się inaczej?

Dzisiejsze głosy krytyczne wobec tamtych osiągnięć pochodzą głównie od tych, którzy nie angażowali się w wydarzenia 1989 roku lub od tych, którzy się później urodzili i po prostu nie wiele wiedzą o tamtej, niezwykle złożonej sytuacji. Podejmowaliśmy decyzje i dokonywaliśmy wyborów w biegu. Najlepiej jak potrafiliśmy. Zawsze kierowaliśmy się dobrem Polski. Zresztą tak bezinteresownego, przejętego wyłącznie racją stanu, składu posłów, jaki był w Sejmie Kontraktowym, nigdy potem już nie było.

Dziękuję za rozmowę.

Z Grażyną Staniszewską rozmawiała Katarzyna Maniszewska, redaktor serwisu  www.Staniszewska.pl

Andrzej Wajda. Wystawa fotografii poświęcona tragicznie zmarłemu prof. Bronisławowi Geremkowi. Sejm RP 2008.

Plakat wyborczy Bronisława Geremka. Wybory czerwcowe 1989.

Od Okrągłego Stołu do Parlamentu Europejskiego  - eurodeputowani (od lewej) Andrzej Wielowieyski, Grażyna Staniszewska i Janusz Onyszkiewicz.

 

 Zdjęcia autorstwa Katarzyny Maniszewskiej.

SZYBKA ŚCIĄGA








Lektury - spis. Jak pisać.

PRZYDATNE INFORMACJE

» bezpłatna powtórka przed maturą z WOS’u

» wiosenny semestr na Uniwersytecie

» internetowe warsztaty dla maturzystów

» salon edukacyjny Perspektywy 2011

» konkurs na najciekawszą trasę wycieczki

» weź udział w projekcie edukacyjnym

SZUKANE W PORTALU

» karta pracy tadeusz borowski odpowiedzi

» wiersz o roztargnionej królewnie

» czyje portrety znajdują się w gabinecie szymona gajowca

» spotkania z klasykami literatury wsip

» spotkania z klasykami literatury wsip

» życzenia urodzinowe w średniowiecznym stylu

więcej...

Ściągi, wypracowania, pisanie prac, prace na zamówienie, charakterystyki, prace przekrojowe, motywy literackie, opisy epok, ściągi i wypracowania z polskiego, historii, geogfafii, biologi, matura
www.e-buda.pl - ściągi i wypracowania

Copyright © 2011 e-buda.pl