Strona główna
»
Newsy
»
Błąd, który niósł śmierć
Błąd, który niósł śmierć
|
2007-11-22 |
Błąd, który niósł śmierć
Urzędnicy wymieniają między sobą pisma, a wcześniaki mogą umrzeć, gdyż nie otrzymają na czas niezbędnego leku. Szefostwo szpitala i pracownicy NFZ doskonale znają problem, ale zasłaniają się przepisami, zamiast natychmiast zareagować. Liczy się każdy dzień.
Rocznie w Polsce przychodzi na świat 600 wcześniaków, które ważą niespełna kilogram. Są narażone na setki zarazków. Spośród nich jednym z najbardziej niebezpiecznych jest wirus oddechowy. Można je przed nim zabezpieczyć, podając lek o nazwie Synagis, Działa on podobnie jak szczepionka. Na Dolnym Śląsku 12 dzieciom odebrano szansę leczenia Synagisem.
Madzia Mandys urodziła się w styczniu tego roku, trzy miesiące przed terminem. Ważyła 800 gramów. Przeszła sepsę i dwa razy zapalenie płuc. Jej mama już nie liczy, ile razy dziewczynka miała zapalenie oskrzeli i infekcję gardła. Synagis Magda miała dostać we wtorek. W poniedziałek do jej mamy zatelefonowała lekarka, że wizyta w szpitalu jest odwołana.
- To był dla nas dramat. Mała dostała pierwszą dawkę leku miesiąc temu. Teraz miała być kolejna, a tu nagle trzeba było przerwać leczenie - płacze Izabela Mandys. W takiej sytuacji jak Magda Mandys jest 11 innych dzieci z całego Dolnego Śląska. Urzędnicy z dolnośląskiego oddziału Narodowego Funduszu Zdrowia odmówili zapłacenia za lek, bo dyrekcja szpitala, gdzie leczone są wcześniaki, we wniosku o dofinansowanie popełniła błędy formalne. - Dostaliśmy informację, że NFZ nie zapłaci za Synagis - tłumaczy Wanda Pora-dowska-Jeszke, dyrektor Dolnośląskiego Centrum Pediatrycznego. - A szpitala nie stać na wyłożenie ponad 150 tys. zł - rozkłada bezradnie ręce.
Joanna Mierzwińska, rzeczniczka dolnośląskiego NFZ, tłumaczy, że Fundusz nie może zapłacić za lek, bo we wniosku o sfinansowanie terapii Synagisem zabrakło informacji, że lek będzie stosowany podczas leczenia dzieci w szpitalu. Bez tego warunku Fundusz nie może zapłacić. - Zawsze finansowaliśmy podanie tego preparatu - tłumaczy Jacek Kubica, zastępca dyrektora ds. medycznych w dolnośląskim oddziale Funduszu. - Ale tym razem dyrekcja szpitala nie zaznaczyła, że dzieci są w trakcie hospitalizacji. To wiąże nam ręce.
Od kwietnia zeszłego roku lekarze pomogli Synagisem 53 dzieciom z Dolnego Śląska. - Od początku spełnialiśmy kryteria i nic się nie zmieniło. I urzędnicy z NFZ dobrze o tym wiedzą! - denerwuje się szefowa Dolnośląskiego Centrum Pediatrycznego.
Mierzwińska zapewnia, że to nieporozumienie. W ostatnim wniosku, złożonym przez szpital, zabrakło informacji, że dzieci są leczone na oddziale. Dlaczego więc żaden z urzędników nie zadzwonił i nie wyjaśnił wątpliwości? - Wszystko byśmy uzupełnili, a dzieci dostałyby lek - zapewnia prof. Elżbieta Gajewska, która koordynuje program podawania Synagisu na Dolnym Śląsku. - Tymczasem dostaliśmy pismo, które odcięło dzieci od leczenia. A one muszą dostać lek w terminie. Mierzwińska odpiera zarzuty: - Nie chodzi o to, by przerzucać się odpowiedzialnością za jakiś telefon. Po raz pierwszy nie wyraziliśmy zgody na sfinansowanie Synagisu.
A centrala NFZ deklaruje, że pieniądze na Synagis muszą się znaleźć. - Chciałabym wszystkich uspokoić - tłumaczy Magdalena Caban. - Rzeczywiście, urzędnik, który weryfikował wniosek szpitala, wstrzymał go, bo ten nie spełniał wymagań. Nie zawierał niezbędnych dla nas informacji na temat stosowania, a tylko wówczas możemy go finansować. Jak szpital złoży poprawiony wniosek, oddział dolnośląski powinien przekazać pieniądze na lek - dodaje.
Zdaniem prof. Ryszarda Lauterbacha, szefa kliniki neonatologii szpitala uniwersyteckiego w Krakowie, dzieci bezwzględnie muszą dostawać lek. - Całe leczenie kilogramowego wcześniaka kosztuje ok. 60 tys. zł. Te parę tysięcy więcej nie może być problemem, kiedy przejdzie się taką drogę.
Autor: Anna Czujko
Źródło: Polska