Strona główna
»
Newsy
»
Co tata ma do szkoły
Co tata ma do szkoły
|
2007-10-09 |
Co tata ma do szkoły
Rodzice mogą rządzić szkołą - wpływać na jej budżet, plan lekcji i zajęcia dodatkowe. To ogromna władza, z której... wielu dorosłych nie potrafi skorzystać.
W tym roku po raz pierwszy muszą w każdej szkole powstać rady rodziców, które mają nowe, większe, gwarantowane ustawą uprawnienia.
Rodzice stają się drugą siłą zaraz po dyrekcji. Rady miały zostać wybrane do końca września. W ich skład wchodzi jeden rodzic z każdej klasy. Jak często będą się spotykać i w jakiej formie współpracować z dyrektorem, zależy już od nich samych. O czym mogą decydować? O pieniądzach. Rady opiniują budżet szkoły. Podpowiedzą dyrektorowi, czy lepiej kupić pomoce szkolne, czy zrobić remont sali gimnastycznej.
Drugim zadaniem jest tworzenie programu wychowawczego szkoły. Rodzice mogą wpływać na rodzaj kar i nagród dla uczniów, profil klas, wprowadzanie zajęć dodatkowych z języków obcych, a nawet tak banalnych zasad jak obowiązek noszenia kapci. Małgorzata Palanis z podlaskiego kuratorium oświaty: - Dyrektor ma ostatnie słowo, ale nie może bagatelizować pomysłów rodziców.
I jak wygląda zaangażowanie mam i ojców? Blado. Paradoksalnie, to dyrektorzy chcieliby, żeby rodzice włączyli się w pracę dla szkoły, a ci migają się, jak mogą. - Wielu w czasie wyborów do rady najchętniej schowałoby się do mysiej dziury - opowiada Teresa Wierzbicka z katowickiego Zespołu Szkół Ogólnokształcących nr 1. - Angażowanie się w życie szkoły? Jak do tej pory idzie to opornie - potwierdza Zbigniew Jakuszko, dyrektor V LO w Lublinie.
- Dlatego chcemy uczyć rodziców, co mogą w radach robić - mówi Elżbieta Kaczmarek-Huber, przewodnicząca Zabrzańskiej Międzyszkolnej Rady Rodziców. W powstawaniu rad mają pomóc także kuratorzy oświaty - minister edukacji zlecił im skontrolowanie, czy szkoły radzą sobie z nowymi zasadami.
W chorzowskim LO im. Słowackiego rada rodziców działała prężnie jeszcze przed wprowadzeniem nowych przepisów. Efekty widać gołym okiem: rada kupuje bilety miesięczne ubogim uczniom, funduje książki, w zeszłym roku zorganizowała edukacyjną wycieczkę do Białowieży. Z kolei w sosnowieckim Staszicu rada rodziców pożyczyła uczniom pieniądze na stół do gry w piłkarzyki. Dzieci zwróciły dług z zebranych dwuzłotówek, które gracze wrzucają, by rozpocząć mecz.
Maryla Kacprzyk, pedagog z podwarszawskiej podstawówki: - Jestem za nowymi radami. Szkoła składa się z trzech równoważnych środowisk: uczniów, rodziców i nauczycieli. Jeżeli jedno z nich mniej angażuje się w jej życie, jest bardzo niedobrze. Bez rodziców szkoły nie ma. Do rady powinni trafić mądrzy rodzice, którzy będą rozwiązywać problemy, a nie je tworzyć.
Jerzy Kiszkiel, dyrektor IV LO im. Norwida w Białymstoku: - Rady rodziców istniały u nas od zawsze. Wydaje mi się, że nowa ustawa daje im możliwość kontrolowania dyrektorów i wydatków szkoły. A to, jeżeli rodzice będą nierozsądnie wykorzystywać te uprawnienia, może przynieść więcej złego niż dobrego.
- Ja się cieszę, że mogę mieć większy wpływ na edukację i szkołę moich dzieci - mówi Beata Kochman, matka gimnazjalisty i licealisty. A Elżbieta Kaczmarek-Huber puentuje: - Dostaliśmy do rąk silną broń. Teraz to od nas zależy, czy będziemy potrafili ją wykorzystać.
AUTOR: Olga Sobolewska
Źródło: Metro
http://serwisy.gazeta.pl/metro/1,50145,4560122.html