Strona główna
»
Newsy
»
Dostaną krzyże zasługi za prawdę o Katyniu
Dostaną krzyże zasługi za prawdę o Katyniu
|
2007-10-04 |
Dostaną krzyże zasługi za prawdę o Katyniu
Polaków w Katyniu zamordowali Sowieci - choć dzisiaj takie zdanie nikogo w Polsce nie dziwi, kiedyś wyrzucano za nie z pracy lub karano więzieniem. Byli jednak tacy, którzy się nie bali i jeszcze zanim powstała "Solidarność", przekazywali tę prawdę swoim uczniom.
Pomysł na uhonorowanie takich nauczycieli powstał w Kancelarii Prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Przez kilka miesięcy z pomocą wojewodów i historyków IPN szukano odważnych pedagogów. -W Polsce żyje wielu takich cichych bohaterów, chcemy im wreszcie podziękować -mówi Barbara Mamińska, dyrektor Biura Kadr i Odznaczeń Kancelarii Prezydenta. 35 osób, które swoim uczniom mówiły prawdę o historii, otrzyma 14 października Krzyże Zasługi. -To dopiero początek - zapowiada dyrektor Mamińska.
Profesorowie dziękują za prawdę
W kwietniu 1943 roku, gdy w Katyniu odkopano zbiorowe mogiły, Władysław Czyżewski z Gorzowa miał dziesięć lat. Mieszkał wtedy z rodzicami w Horodecznie na Polesiu. - Nikt u nas nie miał wątpliwości, że to zrobili Sowieci -mówi dziś emerytowany historyk. Skąd wiedzieli? Bo na przełomie kwietnia i maja 1940 roku -na ponad rok przed wejściem na te ziemie Niemców - do okolicznych rodzin przestały dochodzić listy od ich krewnych osadzonych w sowieckich obozach w Ostaszkowie, Kozielsku i Starobielsku. - Trudno było nie skojarzyć tych faktów -mówi Czyżewski.
Po wojnie przeniósł się do Gorzowa i został nauczycielem historii. Na lekcjach nie przejmował się oficjalną wersją zbrodni katyńskiej. Dzięki Radiu Wolna Europa znał najnowsze ustalenia w tej sprawie i dzielił się nimi z młodzieżą. Jak reagowała na to dyrekcja szkoły? To zależało od tego, kto był dyrektorem. Raz był nim aparatczyk partyjny: - Nie podskakuj, twoja wersja nie ma znaczenia - mówił. Innym razem był nim były żołnierz AK: - Porządny człowiek. Mówił, że mam rację, ale jak się partyjni dowiedzą, to mnie wyrzucą -wspomina Czyżewski.
I wyrzucili. W 1978 r. "zabrakło" dla niego etatu. - Szkoła to nie akwarium, liczyłem się z tym, że dzieci chwalą się swoją wiedzą i komuś się to nie spodoba. Był jednak przekonany, że to, co robi, jest ważne. -Uczniowie zawsze byli tą historią bardzo poruszeni. Dziś są profesorami i prokuratorami. Czasem przypominają mi nasze lekcje i dziękują.
W 1981 roku Czyżewski jako przedstawiciel "Solidarności" brał udział w dyskusji w ministerstwie na temat zmiany programu nauczania historii. Pokłócił się wtedy na temat mordu w Katyniu z prof. Marianem Wojciechowskim, który reprezentował w tej sprawie stanowisko PZPR. - Ironią losu jest, że w 1992 roku, gdy Borys Jelcyn przekazywał Polsce pierwsze dokumenty w sprawie Katynia, do Moskwy pojechał po nie właśnie profesor Wojciechowski -mówi Czyżewski.
Wróg ideologiczny
Janusz Czachorowski, historyk ze Strzelina pod Wrocławiem, pracę nauczyciela zaczął w 1974 roku. Od początku mówił na swoich lekcjach wprost: To zrobili Sowieci. Informacje na temat Katynia czerpał z prasy niepodległościowej, a dla uczniów wycinał z niej zdjęcia z miejsc mordu.
Przez kilka lat uchodziło mu to na sucho. Dyrektorzy go upominali, esbecy straszyli, ale zaznacza: - Nigdy mnie nie pobili, bo Strzelin to małe miasto. Wiedziałem, gdzie mieszkają, uczyłem także ich dzieci. Uczniowie jednak doceniali, że dla nich ryzykuje. Gdy w stanie wojennym został internowany, poszli z delegacją do szefa partii w Strzelinie z prośbą o jego zwolnienie. -Nie ma mowy, to wróg ideologiczny - usłyszeli. Gdy wrócił, przeniesiono go do szkoły podstawowej - ale nawet tam odsunięto go od nauczania. - Organizowałem wtedy lekcje w salkach katechetycznych dla moich licealistów. Bojkotowali zajęcia nowej nauczycielki i musiała pójść na urlop -wspomina wzruszony.
Literatura? Dobry pretekst
Ale prawdę o przeszłości mówili nie tylko historycy. - Moi uczniowie znali Miłosza czy Wierzyńskiego wcześniej niż wielu nauczycieli -mówi z dumą emerytowana polonistka z II LO w Gdańsku, Krystyna Trybusiewicz-Pieńkowska. Literatura często dawała jej pretekst, żeby odkłamywać historię Katynia. - Najczęściej jednak rozmawialiśmy na te tematy poza lekcjami - mówi. Czy się bała? Nie, bo uważała, że nauczanie młodzieży nie jest zwykłym zawodem, a głoszenie prawdy było jej obowiązkiem.
Jak dziś przyjmują politykę historyczną Rosji, która wypacza prawdę o Katyniu? - A czego się pan spodziewał po Putinie? - odpowiada zdziwiony Władysław Czyżewski i dodaje: - Musi bronić linii historycznej NKWD, bo sam wywodzi się z KGB. Jest jej spadkobiercą.
AUTOR: Piotr Pałka
Źródło: Rzeczpospolita
http://www.rzeczpospolita.pl/gazeta/wydanie_071004/kraj/kraj_a_4.html