Strona główna
»
Newsy
»
Maluchy czekają na doktora
Maluchy czekają na doktora
|
2007-11-06 |
Maluchy czekają na doktora
W poradniach dziecięcych dramatycznie brakuje pediatrów. Skutek? Choroby dzieci rozpoznawane są zbyt późno. Nikt nie pilnuje ich badań, a jeśli zachorują, na pomoc specjalisty muszą czekać w długich kolejkach.
W poradni dziecięcej przy ul. Soczi w Warszawie zapisanych jest 4,5 tys. pacjentów. Zajmuje się nimi zaledwie dwóch pediatrów. Tylko do południa w tutejszych gabinetach pojawia się ponad 60 chorych dzieci, których wizyty trwają nie więcej niż kilka minut. - Dwóch pediatrów nie jest w stanie zadbać o profilaktykę dzieci zdrowych, ani na czas rozpoznać choroby - ocenia prof. Alicja Chybicka, prezes Polskiego Towarzystwa Pediatrycznego. Co prawda placówka chętnie zatrudniłaby lekarzy, na ofertę pracy nikt jednak nie odpowiada. - My pilnie poszukujemy trzech specjalistów. Niestety, znalezienie pediatrów jest niezwykle trudne - mówi Aleksandra Kucińska z Zakładu Opieki Zdrowotnej w Warszawie, któremu podlega kilka przepełnionych poradni dla dzieci.
W publicznych placówkach zdrowia zatrudnionych jest w Polsce ok. 6,5 tys. pediatrów, których średnia wieku to aż 59 lat. - Oznacza to, że za kilka lat zabraknie nam nowych specjalistów - prognozuje prof. Anna Dobrzańska, krajowy konsultant ds. pediatrii. Nie może być inaczej, skoro Ministerstwo Zdrowia opłaca corocznie zaledwie kilka miejsc dla stażystów na oddziałach pediatrycznych. - Ale to niejedyny powód. Taka specjalizacja nie przyniesie w przyszłości kokosów. Wśród moich znajomych nikt nawet nie myśli o specjalizowaniu się w pediatrii - mówi Anna Murawska, lekarka stażystka z Gdańska.
Od kilku lat ciężar opieki medycznej nad dziećmi przejęli od pediatrów lekarze rodzinni. Zdaniem Polskiego Towarzystwa Pediatrycznego to błąd. - Potrzeba wieloletniej praktyki pediatrycznej, by szybko i prawidłowo rozpoznać chorobę u dziecka. Lekarze rodzinni jej nie mają - mówi prof. Chybicka.
Na zbyt późną diagnozę narażonych jest obecnie w Polsce ponad 8,5 tys. dzieci, które na wizytę w poradni neurologicznej czekać muszą ponad 50 dni. Jeszcze gorzej ma ponad 5,5 tys. małych pacjentów z problemami hormonalnymi, którzy na konsultacje z endokrynologiem czekają ponad trzy miesiące.
Zaniedbań i kolejek w poradniach mogłoby być mniej, gdyby do żłobków, przedszkoli i szkół powrócili pediatrzy na bieżąco kontrolujący stan zdrowia dzieci. Według naszych rozmówców sytuację mogłoby uzdrowić utworzenie w każdym mieście dziennych oddziałów pediatrycznych, których rolą byłoby m.in. przeprowadzenie corocznych badań dzieci we wszystkich szkołach. Polskie Towarzystwo Pediatryczne nie ma wątpliwości, że są potrzebne - dzisiaj nikt nie pilnuje kalendarza szczepień najmłodszych, nie prowadzi się bilansów zdrowia, a lekarz pediatra interweniuje dopiero w wypadku zachorowania. Potwierdzają to wyniki badań przeprowadzonych wśród 5 tysięcy dzieci we Wrocławiu, gdzie zaledwie 3 proc. najmłodszych pacjentów nie ma żadnych odchyleń od prawidłowego stanu zdrowia. - Skoro tak wygląda zdrowie dzieci w dużym mieście, to w małych miejscowościach, gdzie o pediatrę jeszcze trudniej, musi być znacznie gorzej - mówi prof. Chybicka.
Autor: Anita Karwowska
Źródło: Metro