Strona główna
»
Newsy
»
Nauczyciel: matura nie dla ciebie
Nauczyciel: matura nie dla ciebie
|
2008-05-08 |
Nauczyciel: matura nie dla ciebie
Skończysz szkołę, ale pod warunkiem, że zrezygnujesz z matury -
usłyszał Piotrek. Poczuł się pokrzywdzony, bo uważa, że nie był aż tak
słabym uczniem. MEN zapewnia, że takie żądania nauczycieli są
bezprawne. - Ale się zdarzają - potwierdzają społeczni rzecznicy praw
ucznia
Piotrek ma inne imię, ale prosi, żeby nie podawać tego prawdziwego, bo
wkrótce czeka go egzamin zawodowy w szkole. Chodzi do warszawskiego
Zespołu Szkół im. Bohaterów Narwiku. Gdy w poniedziałek jego klasa
pisała maturę z polskiego on stał pod szkołą: - Jedna z nauczycielek
powiedziała mi, że skończę szkołę pod warunkiem, że nie podejdę do
matury. Faktycznie, ocen nie miałem rewelacyjnych, nie byłem jednak
najgorszy. Ale co miałem odpowiedzieć? Podpisałem papier, że
dobrowolnie rezygnuję ze zdawania - opowiada Piotrek. Powiadomił jednak
Krzysztofa Olędzkiego z Biura Praw Ucznia i Rodzica, a ten napisał
skargę do mazowieckiego kuratorium. - W szkole jest już nasz wizytator.
Sprawdza co się dzieje, ale wyniki kontroli będą dopiero po maturach -
mówi Jerzy Jon, wicekurator oświaty w Warszawie i dodaje: - Na razie
wiemy, że oświadczenia o rezygnacji ze zdawania matury złożyło czterech
uczniów, zbadamy w jakich okolicznościach to się stało, bo nauczyciel
nie ma prawa żądać od uczniów podobnych deklaracji - podkreśla kurator.
Dyrektor Zespołu Szkół, w którym uczył się Piotrek, był dla nas wczoraj nieosiągalny.
Centralna Komisja Egzaminacyjna nie liczy ile osób rezygnuje z matury,
ale szacuje, że ok. 10 proc. Czy są wśród nich tacy, których do tego
zmuszono? - Nie wszyscy się zgłaszają, ale w tym roku zadzwoniło z tą
sprawa kilkadziesiąt osób. A na podstawie sygnałów, które do mnie
docierają wnioskuję, że może to dotyczyć 15 proc szkół - mówi Krzysztof
Olędzki.
- Nie ma czegoś takiego jak "dopuszczenie do matury". Każdy, kto
kończy szkołę średnią, ma prawo do niej przystąpić, a ewentualne
żądania nauczycieli, by uczeń podpisał oświadczenie o rezygnacji, są
bezprawne - komentuje Ministerstwo Edukacji. W resorcie upewniliśmy się
także, że nawet ci uczniowie, którzy dobrowolnie rezygnują z egzaminu
dojrzałości, nie muszą składać żadnego wniosku w tej sprawie. Po prostu
mogą nie przyjść na maturę i już. Pobieranie przez szkoły takich
zaświadczeń nie ma żadnego uzasadnienia.
Przypadek Piotra nie jest jedyny. Do katowickiej redakcji "Gazety
Wyborczej" zgłosił się uczeń, którego polonistka już na początku roku
namówiła, by nie podchodził do matury w zamian za pozytywną ocenę na
koniec roku. I rzeczywiście do egzaminu nie przystąpił. "Kumpel rok
temu nie przystąpił przez taki właśnie warunek, a w tym roku już mu się
nie chciało" - pisze djhub na forum gazeta.pl.
Marta, nauczycielka angielskiego w jednym z lubelskich liceów tłumaczy:
- Chodzi o miejsce w rankingu. Wiadomo, im więcej dzieciaków zda
maturę, tym wyższe notowania szkoły. Jeśli ktoś jest kiepski dyrektorzy
czasem naciskają, by nie dopuszczać go do matury, aby nie zaniżał
rankingów.
Krzysztof Olędzki i Maciej Osuch, społeczni rzecznicy praw ucznia radzą
maturzystom, by nie dali się szantażować: - Jeżeli ktoś znalazł się w
takiej sytuacji, powinien zgłosić się do kuratorium i rzecznika
dyscyplinarnego, który działa przy każdym wojewodzie i może ukarać
nauczycieli za nieuczciwe traktowanie uczniów - mówią jednogłośnie. -
Uczniowie mogą też, choć to nie do końca fair, podpisać papier że
rezygnują ze zdawania, a na maturę i tak przyjść. Dyrekcja ma obowiązek
ich wpuścić, kilka osób w tym roku tak zrobiło - dodają.
Źródło: Metro