|
Piszemy prace na zamówienie. Każda z prac przygotowywana jest indywidualnie na zamówienia dla klienta. Nasz kadra zmierzy się z każdym polonistycznym tematem. Więcej informacji:
|
|
|
Opracowaliśmy unikalne zestawy ściąg. Są to gotowe, wydrukowane komplety ściąg, które zostały przygotowane na bieżącą maturę. Więcej informacji o ściągach:
|
|
|
Dzięki naszej płycie bez problemu przygotujesz się do matury. Na CD umieściliśmy gotowe wypracowania, opracowania, powtórki epok oraz wiele dodatków i bonusów, które pomogą Ci przygotować się do matury. Więcej informacji na temat wypracowań:
|
|
|
Strona główna
»
Newsy
»
Nauczyciel z kredytem, czyli zero z życia
Nauczyciel z kredytem, czyli zero z życia
|
2007-11-15 |
Nauczyciel z kredytem, czyli zero z życia
- Po 13 latach pracy, w wieku 33 lat wyczerpałem ścieżkę awansu zawodowego. W polskiej szkole więcej nie zarobię - mówi matematyk z Mińska Mazowieckiego
Przyszła minister edukacji w rządzie PO-PSL Katarzyna Hall nie chce przed zaprzysiężeniem mówić o swoich planach. Pytamy nauczycieli, jakie najważniejsze zadania stoją przed nową minister. Dziś o nauczycielskich pensjach.
Aleksandra Pezda: Od czego powinna zacząć nowa minister edukacji? Dariusz Kulma*: Od zmiany systemu awansu zawodowego. Ten, który obowiązuje, sprawia, że młodzi nauczyciele odchodzą ze szkoły. Zwłaszcza mężczyźni, którzy chcą utrzymać rodziny. W mojej szkole parę lat temu pracowało kilkunastu mężczyzn na 40 etatów. Zostało kilku.
Zasady awansu są za sztywne [teraz są cztery stopnie awansu - nauczyciel stażysta, kontraktowy, mianowany i dyplomowany]. Pracę w szkole nauczyciel zaczyna z pensją ok. 900 zł na rękę, po roku może liczyć na kosmetyczną podwyżkę jako nauczyciel kontraktowy. Na kolejny stopień awansu i następną podwyżkę musi czekać pięć lat. A i tak to będzie niewiele ponad tysiąc złotych.
Czy młody, wykształcony człowiek zdecyduje się pracować za taką pensję i z tak odległą perspektywą podwyżki? Ostatnio uciekła od nas anglistka - przyszła zaraz po studiach, pracowała rok. Lubiła pracę z dziećmi, była świetna, miała dużo energii. Ale z dobrą znajomością języka znalazła pracę kilkakrotnie lepiej płatną. Dlatego właśnie brak anglistów stał się podstawowym problemem szkół publicznych.
Ale inni nauczyciele jakoś sobie radzą. - Tak, bo dyrektorzy szkoły zatrudniają ich na więcej godzin niż ustawowe pensum 18 lekcji w tygodniu. Mój kolega pracuje w trzech szkołach - w dwóch na pełnym etacie, a w jednej jest wychowawcą. To około 40 lekcji w tygodniu. Musi je też przygotować, przychodzić na rady pedagogiczne i wywiadówki. W sumie ma 60-godzinny tydzień pracy jak na budowie.
Efekt? Zero życia prywatnego, za to wyciąga miesięcznie ok. 4 tys. zł brutto. Ale wziął kredyt na mieszkanie i musi go spłacać.
Wielu w Polsce tak haruje.
- Ale czy ja muszę? Rodzina z Australii namawia mnie na przeprowadzkę - zarabiałbym około 50 tys. dol. rocznie. Tu mam najwyżej 10 tys. Australia za daleko? Więc Szkocja - tam szukają matematyków i fizyków. Pensja wyższa, pracy mniej.
A w Polsce? Po 13 latach pracy, w wieku 33 lat wyczerpałem ścieżkę awansu zawodowego. Jestem nauczycielem dyplomowanym, system nie przewiduje dla mnie dalszego awansu. Więcej już zarabiać nie będę.
Jednak jakoś pan nie wyjeżdża.
- Na razie sobie radzę. Dodatkowo pracuję w samorządzie i wydałem zbiór zadań. Tak zarobiłem na podyplomowe studia z zarządzania i z PR. Pierwsze kosztowały ponad 3 tys. zł, drugie 6 tys. Dlaczego nie dostałem żadnego dofinansowania? Od nauczycieli wymaga się dokształcania, większość ma po kilka dyplomów, ale robią je za własne pieniądze.
Po co matematykowi studia PR?
- Jak to po co? Każdy "towar" - matematykę też - sprzedaje się dzięki promocji. Od dawna zresztą tak staram się uczyć: wymyślam własne zakręcone zadania z moimi uczniami w roli bohaterów. Używam postaci z bajek czy filmów - np. funkcji uczymy się na przykładzie Krzyśka, który zjeżdża na tyłku z Giewontu. Czasem uczę również matematyki wierszem. To możliwe! Dzięki studiom mam lepszy kontakt z dziećmi. No i bardzo przydatne są techniki negocjacyjne. Ale sam musiałem do tego dojść.
Więc co - uwolnić pensje? Samorządy same mają ustalać ich wysokość dla swoich nauczycieli? Związki zawodowe boją się, że wtedy zamiast w górę pensje pójdą w dół.
- Tak by mogło się stać, jeśli z budżetu nie pójdzie więcej pieniędzy na edukację. Od dawna o tym wiadomo. Jestem wiceprzewodniczącym Rady Miasta w Mińsku Mazowieckim, dokładamy do oświaty połowę rocznych wydatków na nią - czyli kilkanaście milionów złotych rocznie. Jeśli to się nie zmieni, to na wyższe pensje nie ma szans. Samorządy wciąż pomagają szkołom. To raczej z "centralą" ciągle jest problem.
*Dariusz Kulma, wyróżniony w konkursie "Głosu Nauczycielskiego" Nauczyciel Roku 2006, organizator Matematycznych Mistrzostw Polski Dzieci i Młodzieży "Kwadratura Koła", matematyki uczy w Miejskim Gimnazjum nr 2 w Mińsku Mazowieckim
AUTOR: Aleksandra Pezda
Źródło: Gazeta Wyborcza
|
|