Strona główna » Newsy » „Nie” ciężkim tornistrom

„Nie” ciężkim tornistrom

2007-10-18

„Nie” ciężkim tornistrom

Jest wiele pomysłów na to, by plecaki były lżejsze. Najwięcej mogą zrobić rodzice. Skoroszyty zamiast podręczników, zeszyty w miękkiej oprawie i piórniki jedynie z podstawowymi przyborami. To tylko niektóre pomysły dyrektorów i nauczycieli na ulżenie zmęczonym plecom najmłodszych uczniów.

Sprawdziliśmy, ile ważą tornistry uczniów pierwszych klas warszawskich szkół podstawowychi i co naprawdę noszą oni w swoich plecakach.

Okazuje się, że ważące niespełna trzydzieści kilogramów dzieci codziennie przychodzą nawet z pięciokilogramowymi ciężarami. To o dwa kilogramy za dużo. Zgodnie z wymogami Państwowej Inspekcji Sanitarnej, tornister ucznia w klasach I-III nie powinien przekraczać trzech kilogramów. W grupie 22 uczniów, których plecaki zważyliśmy, tylko tornistry trojga dzieci spełniały tę normę.
Co w plecakach mieli pozostali uczniowie? Niestety, sporo niepotrzebnych rzeczy. Oprócz podręczników potrzebnych w danym dniu znaleźliśmy również: zbędne książki, zeszyty ćwiczeń, piórniki wypełnione kompletem flamastrów, kredek i linijek, farby, a niekiedy nawet zabawki. - Nie mogłem się z nimi rozstać - tłumaczył nam jeden z maluchów.

Odchudzanie plecaków

Wiceprezydent Włodzimierz Paszyński, odpowiedzialny w stolicy za edukację, przekonuje, że w odchudzaniu plecaków powinni pomóc przede wszystkim rodzice. - To oni muszą sprawdzać, co zabierają do szkoły ich dzieci. Jestem pewien, że z wielu rzeczy można śmiało zrezygnować - mówi.
Dyrektorzy szkół powtarzają natomiast, że problem istnieje od lat, ale złotego środka na jego rozwiązanie tak naprawdę nie ma. - Każdy radzi sobie, jak umie - mówią.

Marzena Tomaszewska, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 210 przy ul. Karmelickiej, przekonuje, że najlepszym rozwiązaniem byłoby wprowadzenie w najmłodszych klasach skoroszytów.
- Czyli książek w formie segregatorów, z wyciąganymi kolejnymi rozdziałami. Dzięki temu dziecko przynosiłoby ze sobą tylko tę partię materiału, która omawiana jest na danej lekcji - mówi Tomaszewska.
- Kilka lat temu, żeby odciążyć naszych uczniów, nawet zamontowaliśmy w szkole szafki. To jednak nie zdało rezultatu, bo dzieci nie chcą w nich zostawiać książek - dodaje.

Nie dziwi się temu Elżbieta Odrobińska, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 220 przy ul. Jana Pawła.
- Wymaga to bowiem zakupu drugiego kompletu podręczników, a to jest bardzo duży wydatek dla rodziców - mówi. Wskazuje, że wielkim problemem są nie tylko ciężkie książki, ale właśnie rzeczy zbędne w szkole. - Niektórzy uczniowie noszą książki ze wszystkich przedmiotów - mówi. Dodaje, że dobrym rozwiązaniem są plecaki w formie walizek na kółkach, które dziecko może za sobą ciągnąć, nie obciążając kręgosłupa. - Cieszą się one coraz większą popularnością już od dwóch lat - dodaje Elżbieta Odrobińska.

Katarzyna Kupiec, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 63 przy ul. Płockiej, mówi natomiast, że problemem są nie tylko książki drukowane na cięższym kredowym papierze, oprawiane w grube okładki, ale również zeszyty. - Wielu rodziców i uczniów wybiera te w grubych, tekturowych okładkach. Być może one są ładniejsze, trwalsze, ale i dużo cięższe - mówi Katarzyna Kupiec. Właśnie dlatego podczas ostatniego zebrania nauczyciele dużą część spotkania poświęcili właśnie zbyt ciężkim plecakom. - Przekonujemy rodziców, że ciężary noszone przez dzieci mogą doprowadzić do poważnych schorzeń kręgosłupa - dodaje Katarzyna Kupiec.
- Jedyną radą są sprawni rodzice i dziadkowie - śmieje się natomiast Tomasz Ziewiec, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 25 przy ul. Grzybowskiej. Przyznaje, że widok dorosłych, którzy odbierając dzieci, przejmują również ich tornistry, jest dość powszechny.

RPO ostrzega

Sprawą zajął się też rzecznik praw obywatelskich Janusz Kochanowski, który kilka dni temu wysłał pisma w tej sprawie do Ministerstwa Edukacji Narodowej i Ministerstwa Zdrowia. Zdaniem rzecznika, oba resorty powinny wprowadzić odpowiednie regulacje w tej sprawie.

- Razem z MEN chcemy stworzyć wspólny zespół, który zajmie się zbyt ciężkimi plecakami uczniów - zapewnia rzecznik resortu zdrowia Paweł Trzciński.

Rozmowa: Plecaki cały czas są tak samo ciężkie
Z Andrzejem Kulmaczem, tatą siedmio- i ośmioletnich uczennic, rozmawia Paulina Głaczkowska.

Dyrektorzy szkół skarżą się, że to rodzice są współodpowiedzialni za zbyt ciężkie tornistry uczniów, ponieważ nie sprawdzają, co w nich noszą. Czuje się Pan winny?
Nie, ponieważ ja akurat należę do tej grupy rodziców, którzy pomagają pakować się dzieciom. Mam dwie córki, obie chodzą do szkoły podstawowej. Dziewczynki zabierają ze sobą tylko te rzeczy, które akurat w danym dniu są im potrzebne na lekcjach. Myślę, że najcięższe jednak są książki drukowane na papierze kredowym.

A co można zrobić, by odciążyć tornistry?
Chyba żaden pomysł nie będzie dobry. Niektórzy proponują na przykład, by uczniowie mieli dwa komplety książek. Jeden w domu, drugi w szkole. Pytanie tylko, kto to sfinansuje? Zresztą, ja też nosiłem ciężki tornister. Czas pokazuje, że niewiele zmieniło się w tej kwestii. Na pewno jednak wzrosła nasza świadomość i wyczulenie na problem.
Dlatego razem z żoną staramy się przynajmniej odciążyć nasze córki w drodze do i ze szkoły. Zobaczymy, co będzie dalej, kiedy dziewczynki podrosną i do szkoły będą chodzić same. W wyższych klasach plecaki przecież też są bardzo ciężkie.

Autor: Paulina Głaczkowska, Natalia Bet,

Źródło: Życie Warszawy