Strona główna
»
Newsy
»
Poprawka bez zobowiązań
Poprawka bez zobowiązań
|
2007-10-01 |
Poprawka bez zobowiązań
Maturzyści znowu gremialnie chcą poprawiać swoje wyniki. I prawdopodobnie znowu duża ich część w ostatniej chwili się wycofa. Szkoły szukają sposobu na niezdecydowanych poprawkowiczów, którzy marnują czas egzaminatorów i pieniądze kuratoriów
Z końcem września minął wstępny termin składania wniosków z deklaracjami chęci poprawy matury. Mają do tego prawo zarówno ci, którzy egzaminu nie zdali, jak i osoby chcące poprawić swój wynik. Oficjalne dane okręgowe komisje egzaminacyjne podadzą dopiero po 7 lutego, kiedy ostatecznie zostanie zamknięta lista chętnych, ale już teraz widać, że dodatkową maturę organizować będzie trzeba dla wielu. Dyrektorzy na tę wiadomość załamują ręce. Boją się, że na poprawkowy egzamin - podobnie jak rok i dwa lata temu - abiturienci po prostu nie przyjdą.
W krakowskim I LO już zgłosiło się około 70 chętnych do poprawiania matury. Wszyscy zdali egzaminy za pierwszym podejściem, a teraz jedynie chcą podwyższyć wyniki. Dyrektor Aleksander Palczewski wymienia osoby, które po raz trzeci złożyły w szkolnym sekretariacie wnioski o poprawkę. Na egzaminie nie pojawiły się ani razu. - Co mam zrobić? Najprawdopodobniej te osoby znów nie przyjdą, ale muszę je uwzględnić w harmonogramie przygotowania matur. Wydzielić im ławki, zamówić arkusze egzaminacyjne, przygotować komisję - żali się dyrektor.
Dwa lata temu ówczesny dyrektor Centralnej Komisji Egzaminacyjnej Marek Sawicki tak podsumowywał poprawkową maturę: - Jesteśmy zaskoczeni niską frekwencją. Zakładając, że nie stawiło się 40 proc. uczniów, straty będą sięgały kilkuset tysięcy złotych.
Skąd te kwoty? Pieniądze trzeba było wydać na arkusze egzaminacyjne, przeprowadzenie matury, a później sprawdzenie prac i wydanie świadectw. Średnio na jednego ucznia to koszt ok. 200 zł.
Roku temu sytuacja była jeszcze gorsza, bo w niektórych rejonach kraju absencja wynosiła 50 proc. Rekord pobiło woj. świętokrzyskie, gdzie nie przyszło 80 proc. chętnych. - Mamy do czynienia z problemem lekceważącego traktowania nauczycieli i matury - oceniała Barbara Czarnecka-Cicha, kierownik wydziału matur Centralnej Komisji Egzaminacyjnej w Warszawie.
Dyrektorzy szkół widzą kilka wyjść z sytuacji. - Gdyby za złożenie wniosku trzeba było zapłacić, chętni zostaliby zdyscyplinowani i poważnie przemyśleliby swoje decyzje - uważa Stanisław Pietras, dyrektor VLO w Krakowie. Inni uważają, że ci, którzy bez usprawiedliwienia nie zjawią się egzaminie, powinni mieć zakaz starania się o poprawkę w innym terminie.
Coraz częściej słychać też pomysły wprowadzenia odpłatności za poprawianie matury.
Jednak jeszcze w tym roku najprawdopodobniej wszystko pozostanie po staremu. - Rozumiem dyrektorów szkół, którym "wirtualni maturzyści" dezorganizują pracę, ale nic nie można w tej sprawie zrobić - mówi Krystyna Traple z okręgowej komisji egzaminacyjnej. - Jednak tylko minister edukacji może podejmować decyzje w tej sprawie - zaznacza.
AUTOR: Olga Szpunar, Olga Sobolewska
Źródło: Metro
http://serwisy.gazeta.pl/metro/1,50145,4535191.html