Strona główna
»
Newsy
»
Prostszy awans nauczycieli
Prostszy awans nauczycieli
|
2007-10-05 |
Prostszy awans nauczycieli
Żeby wejść na wyższy szczebel nauczycielskiej kariery, nie trzeba już będzie gromadzić teczek ze stertą dokumentów. Wystarczy "świadectwo" od dyrektora i egzamin przed fachowcami
Tak postanowił minister edukacji Ryszard Legutko. Wczoraj zapowiedział uproszczenie zasad awansu zawodowego nauczycieli - rozporządzenia jeszcze nie ma, ale minister chce je podpisać do końca miesiąca. Obiecuje odbiurokratyzowanie nauczycielskiej pracy.
Po reformie oświaty z końca lat 90. nauczycielską karierę wyznaczają cztery stopnie awansu (nauczyciel stażysta, kontraktowy, mianowany i dyplomowany). Najwyższy można zdobyć najwcześniej po 12 latach pracy. Każdy kolejny stopień przynosi wyższe wynagrodzenie. Nauczyciel musi precyzyjnie dokumentować swoje osiągnięcia. Na początek pisze więc szczegółowy plan rozwoju zawodowego: Co zrobi dla ucznia, a co dla szkoły i środowiska? Czy będzie, i w jaki sposób, pracował z uczniami zdolnymi, a jak podciągnie słabszych? Jakie zorganizuje szkolne uroczystości i konkursy. Wszystko to trzeba udokumentować (z opisem i fotografiami, jeśli możliwe), a każde działanie musi pisemnie potwierdzić dyrektor szkoły. Do tego dołącza się również zaświadczenia z kursów czy podyplomowych studiów, mile widziane są własne publikacje. Na koniec nauczyciel staje przed komisją i tłumaczy swoje osiągnięcia.
- Egzamin bywa naprawdę stresujący, a papierkowa robota to horror: musisz pilnować zaświadczeń, bo wszystko, po czym nie zostanie papierek, jakby w ogóle nie istniało - mówi nauczyciel dyplomowany Jolanta Wakulińska, polonistka z Otwocka.
Nauczyciele na tę biurokrację narzekają. Żartują, że doświadczenie zawodowe mierzy się liczbą wypełnionych kolorowymi wyklejankami segregatorów. Publiczną tajemnicą jest, że niektóre "udokumentowane" akcje to fikcja.
- Teraz ważniejsze są papierki, niż praktyka - mówił wczoraj wiceminister edukacji Stanisław Sławiński.
- Nie lubimy tego. Tylko czym to można zastąpić? Najgorzej, gdybyśmy teraz mieli za każdym razem zadawać egzaminy zawodowe przed komisjami - mówi Wakulińska.
Sławiński tłumaczy: - Pozostanie forma odpowiedzi przed komisjami. Ale będą też wizytacje komisji u nauczyciela, żeby pokazał prawdziwy warsztat na lekcji. Będzie mniej papierków, bardziej się będzie liczyło zdanie dyrektora szkoły.
AUTOR: Aleksandra Pezda
Źródło: Gazeta Wyborcza
http://serwisy.gazeta.pl/edukacja/1,51805,4548983.html