Strona główna » Newsy » Prywatne szkoły polują na naiwnych

Prywatne szkoły polują na naiwnych

2008-07-04

Prywatne szkoły polują na naiwnych

Uczelnie niepubliczne stosują coraz bardziej agresywne chwyty marketingowe, by przyciągnąć maturzystów. Kierunek reklamowany jako psychologia okazuje się zarządzaniem, a kosmonautyka przygotuje jedynie do obsługi lotnisk.

Wyższa Szkoła Bankowa w Toruniu, która ma swoją siedzibę również w Bydgoszczy, okleiła całe miasto plakatami z rzucającym się w oczy napisem "Psychologia w Bankowej". Plakaty wiszą na przystankach i przy ruchliwych skrzyżowaniach. Na dole, pod wielkim sloganem, dopisek malutką czcionką: "w zarządzaniu". Oznacza to, że osoba, która wybierze ową psychologię, tak naprawdę będzie studiować zarządzanie. Wyższa Szkoła Gospodarki reklamuje się na słupach ogłoszeniowych. Plakaty krzyczą wielkimi literami - "psychopedagogika - nowość!". U góry czytamy (malutką czcionką): "nauki o rodzinie". Po wejściu na stronę internetową uczelni okazuje się, że to również specjalność na enigmatycznie brzmiącym kierunku "nauki o rodzinie".

Wyższa Szkoła Humanistyczno-Ekonomiczna z Łodzi reklamuje w lokalnej prasie 13 atrakcyjnych kierunków. Anonse informują, że chodzi o oddział w Bydgoszczy, więc każdy, kto widział ogłoszenie, dochodzi do wniosku, że wszystko można studiować na miejscu. Kiedy dzwonimy na uczelnię, okazuje się jednak, że w Bydgoszczy można studiować tylko kulturoznawstwo. Z kolei Wyższa Szkoła Środowiska chwali się "egzotycznym" kierunkiem lotnictwo i kosmonautyka. Brzmi intrygująco, ale kiedy zajrzeć głębiej, okazuje się, że szkoła kształci po prostu obsługę naziemną lotnisk. Takie przykłady można by mnożyć.

Jakie efekty dają te nie do końca uczciwe kampanie? Maturzyści często "nabierają się" na osobliwie brzmiące kierunki, a kadra naukowa uczelni publicznych jest oburzona. - To jest wprowadzanie w błąd kandydatów - uważa psycholog z UKW, prof. Janusz Trempała. - Uprawnienia do kształcenia psychologicznego bardzo trudno zdobyć, dlatego niewiele uczelni prowadzi takie studia. Stąd zapewne pojawiają się takie chwyty. Psychologia w zarządzaniu nie ma jednak nic wspólnego ze studiowaniem psychologii. Absolwenci tego kierunku nie mają żadnych uprawnień do wykonywania zawodu psychologa. Czasem przychodzą do mnie się pożalić żacy, którzy studiują tego typu "nowinki". Nikt ich nie chce przyjąć na praktykę zawodową.

Tomasz Zieliński, rzecznik UKW: - Triki stosowane przez uczelnie niepubliczne to czasem ciosy poniżej pasa. My wprowadzamy kierunki wedle ministerialnych zarządzeń, a one bardzo udziwniają swoje oferty. Kierunki brzmią ciekawie, ale w wielu przypadkach tylko na papierze. Później okazuje się, że dana "specjalność" oznacza tylko kilka dodatkowych godzin jakiegoś przedmiotu. Wiele tych uczelni reklamuje też np. dostęp do świetnie wyposażonej biblioteki, a w efekcie tysiące ich studentów korzysta z naszych bibliotek, bo u nich nie ma potrzebnych lektur. Wiem, bo spotykam tych ludzi codziennie na korytarzach u nas.

Zofia Ciepłuch, asystentka kanclerza WSB, twierdzi, że to naturalna kolej rzeczy. M.in. niż demograficzny sprawił, że kandydatów na studia jest coraz mniej. Walka jest ostra. Rynek edukacyjny stał się bardziej liberalny. - Takie chwyty marketingowe stosuje się wcale nie dlatego, żeby naciągać i oszukiwać - twierdzi Ciepłuch. - To po prostu dobra forma promocji. My proponujemy psychologię w zarządzaniu, a nie uniwersytecką. Każdego, kto pyta, uświadamiamy, co można robić po tym kierunku. Maturzyści są pełnoletni, więc powinni wiedzieć, na co się decydują.

Czy w stosowaniu tego typu chwytów są jakieś granice? - Można zauważyć, że ostatnio granice się rozluźniają - mówi Ciepłuch. - Ale dla przeciętnie inteligentnych osób takie chwyty nie powinny mieć znaczenia. Uczelnie publiczne pod względem marketingowym pozostają w tyle, jednak one zawsze będą atrakcyjniejsze ze względu na tradycję, prestiż i to, że studia na nich są bezpłatne.

Źródło: Gazeta Wyborcza Bydgoszcz