Strona główna
»
Newsy
»
Raz, dwa trzy... pięć
Raz, dwa trzy... pięć
|
2007-10-11 |
Raz, dwa trzy... pięć
Coraz więcej uczniów, którzy są na bakier z matematyką, stara się o zaświadczenia, które sprawiają, że z cyferkami i równaniami nie trzeba już się przejmować.
Piotr, uczeń V klasy podstawówki w Trójmieście, ma już zaświadczenie o dysleksji, dzięki czemu jego nauczycielka z polskiego przymyka oko na jego ortografię i daje chłopakowi więcej czasu na klasówkach. Ale jego mama żali się, że Piotrowi nie idzie też matematyka. Więc, gdy tylko dowiedziała się, że chłopak może ubiegać się o podobne zaświadczenie z tego właśnie przedmiotu, od razu złożyła podanie w poradni psychologicznej. Chłopak jest w trakcie badań, cała rodzina liczy na to, że psycholog wyda opinię, że Piotr cierpi na dyskalkulię, czyli "matematyczną niemoc". Na zaświadczenie o dyskalkulii czeka też Ania, uczennica gimnazjum z Warszawy. - Matma to dla niej koszmar. W zeszłym roku szkolnym nie zdała przez ten przedmiot. Nie chcemy przeżywać jeszcze raz traumy - mówi jej mama, która - podobnie jak mama Piotra - liczy na to, że jak tylko pokaże kwit w szkole, nauczycielka matematyki podejdzie do córki bardziej życzliwie i przepuści do następnej klasy.
Niestety, problem nie jest tylko wymysłem kilku uczniów. Tylu zgłoszeń w sprawie zaświadczeń o dyskalkulię jak w tym roku jeszcze w poradniach nie było.
- Tylko do czerwca przyjęliśmy w tej sprawie 60 uczniów. Jeszcze dwa-trzy lata temu tego nie było - mówi Agnieszka Mazurek-Kręcik ze Specjalistycznej Poradni Psychologiczno-Pedagogicznej ds. Dysfunkcji Rozwojowych TOP w Warszawie. Zarówno ona, jak i pracownicy kilkuset innych poradni psychologicznych nie mają wątpliwości, że to dopiero początek.
- Gdy tylko dyskalkulia stanie się wśród rodziców i uczniów tak znana jak dysleksja, to zacznie się szturm na poradnie - ocenia Anna Kalman z Poradni Psychologiczno-Pedagogicznej nr 3 w Warszawie.
Psychologowie nie mają wątpliwości, że wiele z tych zgłoszeń to nadgorliwość zbyt opiekuńczych rodziców, choć problem dyskalkulii wcale nie jest wirtualny. - Według zachodnich badań osoby dyskalkulne stanowią od 3-7 proc. populacji, co w Polsce oznacza grupę kilkudziesięciu tysięcy uczniów. Skoro tyle jest ich w Czechach, Stanach, Izraelu czy Anglii, nic nie wskazuje na to, aby było ich mniej w Polsce - mówi prof. Marcin Kurczab, autor wielu podręczników do matematyki i założyciel Instytutu Edukacji Matematycznej.
Według niego dyskalkulia ma różne objawy:
- Niektóre osoby mogą mylić 6 z 9, a zamiast 17 piszą 71. Nie potrafią nauczyć się tabliczki mnożenia, a znam nawet przypadek dziewczyny z V klasy podstawówki, która miała problemy z dodawaniem i odejmowaniem do dziesięciu - mówi. Jednak - jak podkreśla - to skrajny przypadek i wtedy na działanie może być już za późno. Dlatego - jak podkreślają psychologowie - nauczyciele, rodzice powinni zgłaszać się do poradni, jak tylko zauważą u dziecka pierwsze objawy, że nie radzi sobie z matematyką. Wtedy oprócz zaświadczenia będą mogli również liczyć na pomoc, jak załagodzić problem.
Autor: Michał Stangret, Olga Sobolewska
Źródło: Metro