Strona główna
»
Newsy
»
Rodzice: Ratujmy sześciolatki przed szkołą!
Rodzice: Ratujmy sześciolatki przed szkołą!
|
2008-05-19 |
Rodzice: Ratujmy sześciolatki przed szkołą!
Ratujmy maluchy - alarmują rodzice i protestują przeciw planom posłania
sześciolatków do szkół. Tylko wczoraj pod listem otwartym w internecie
w tej sprawie podpisało się kilkaset osób. W sumie zebrało się już
prawie 4 tysiące podpisów - pisze DZIENNIK.
"Nie buntujemy się przeciwko wcześniejszej
edukacji naszych dzieci. Ale znamy realia polskich podstawówek i
twierdzimy, że nie są one przygotowane na przyjęcie sześcioletnich
maluchów" - tłumaczy w rozmowie z DZIENNIKIEM Karolina Elbanowska z
podwarszawskiego Legionowa, matka trójki dzieci, w ciąży z czwartym. To
ona wraz z mężem rozpoczęła akcję pod hasłem "Ratuj maluchy". Oboje na
specjalnie założonej stronie internetowej zbierają podpisy pod
protestem przeciwko wysyłaniu sześciolatków do szkół i likwidacji
zerówek w przedszkolach.
Bo właśnie takie są plany Ministerstwa Edukacji. Resort
chce, by od września przyszłego roku dzieci urodzone w latach 2002 i
2003 obowiązkowo poszły do pierwszej klasy. MEN obiecuje, że zapewni
dzieciom w zerówkach taki sam standard opieki, jaki miałyby w
przedszkolach.
Protestujący rodzice nie wierzą jednak w te zapewnienia. "W
szkołach brakuje nauczycieli, sal lekcyjnych, a na korytarzach w czasie
przerw panuje straszliwy tłok. Ta reforma jest zupełnie
nieprzygotowana. Ministerstwo ustala coś na papierze, i od razu chce to
wprowadzać w życie. A przecież to nie jest przeprowadzka. Tu nie chodzi
o meble, tylko o sześcioletnie dzieci!" - denerwuje się Karolina
Elbanowska.
Podobnego zdania jest Anna Zwierz z Krakowa, matka dwóch
chłopców w wieku przedszkolnym. "Teraz moi synowie są w przedszkolu do
15.30. Uczą się i bawią, jedzą posiłki. Jeśli pójdą do szkoły, to
lekcje skończą jeszcze przed południem i resztę czasu będą spędzać w
przepełnionej świetlicy. Bo nie wierzę, że szkoła zorganizuje im jakieś
sensowne zajęcia" - mówi.
Inni rodzice dodają, że maluchy będą się czuły w szkole
zagubione. Do tego dojdą prozaiczne, lecz uciążliwe problemy: ławki i
krzesła będą dla nich za duże, a toalety zbyt wysokie. A co gorsza
zgodnie z ministerialnymi planami, w przyszłym roku do szkół mają iść
równocześnie sześcio- i siedmiolatki, w sumie prawie 700 tys. dzieci.
"Jak wypadnie sześciolatek w porównaniu ze starszym o cały rok kolegą z
klasy?" - pytają protestujący.
Tych obaw nie podziela minister edukacji Katarzyna Hall.
Podczas Warszawskiego Forum Oświatowego dwa tygodnie temu minister
przekonywała, że jest wystarczająco dużo czasu, by przygotować szkoły
na przyjęcie maluchów.
A co na to rodzice? "Nie wierzę, że w ciągu roku, jaki
pozostał do rozpoczęcia reformy, polska szkoła się zmieni. Najwyraźniej
pani minister i jej doradcy nie znają sytuacji w placówkach" - mówi
Elbanowska.
Protestujących nie przekonuje nawet argument, że w Unii
Europejskiej obniżenie wieku szkolnego świetnie się sprawdza.
Przypominają, że tam maluchy mają oddzielne wejścia do szkół, doskonale
wyposażone place zabaw i przystosowane sale lekcyjne. "Tam są
bezpieczne, a u nas? Po prostu rozpacz" - mówi Zuzanna Kotarska z
Gdańska, matka 5-letniej Ani.
Na razie protestujący mają na swym koncie jeden sukces:
Ministerstwo Edukacji przedłużyło termin zbierania opinii o reformie do
15 czerwca.
Źródło: Dziennik