Strona główna
»
Newsy
»
Żakowski i polityczna matura
Żakowski i polityczna matura
|
2008-05-08 |
Żakowski i polityczna matura
Na egzaminie z wiedzy o społeczeństwie abiturienci zajmowali się
tekstem, w którym publicysta porównał kampanię i zwycięstwo PiS w 2005
r. do okresu sprzed stanu wojennego
Maturzyści na egzaminie zapoznali się z fragmentem felietonu Jacka Żakowskiego.
Autor
wskazywał w nim na liczne podobieństwa między atmosferą z czasów
pierwszej „Solidarności" (dokładnie czasu tuż przed wprowadzeniem stanu
wojennego) i okresem kampanii wyborczej w 2005 roku, w wyniku której
wybory wygrało Prawo i Sprawiedliwość.
Zadanie dla uczniów
brzmiało: „Podaj wskazane w tekście dwa podobieństwa i dwie różnice
między postawą i sposobem działania Polaków w roku 1981 i 2005".
Historyk
Jerzy Eisler jest oburzony doborem cytatu na egzamin maturalny. - Znam
Jacka od ponad 20 lat. W wielu kwestiach nie podzielam jego poglądów,
ale ten tekst jest po prostu głupi - mówi „Rz" Eisler. Historyk
twierdzi, że sytuacje z roku 1981 i 2005 są zupełnie nieporównywalne, i
wskazuje liczne różnice. - To zupełnie dwie różne rzeczywistości. Jak
można porównywać czasy, kiedy w sklepach był tylko ocet, z okresem, w
którym w najmniejszym wiejskim sklepie półki uginają się od towaru.
Teza zaś, że Michnik stawał się głównym wrogiem publicznym w
„Solidarności", jest, łagodnie mówiąc, na wyrost - uważa Eisler.
Żakowski podtrzymuje swoje tezy sprzed trzech lat. - Nie porównywałem
Polski z roku 1981 i 2005, jedynie atmosferę tych obu okresów. W
dalszym ciągu uważam, że jesienią 1981 „Solidarność", zamiast się
skupić na walce z przeciwnikiem, jakim była komuna, pogrążyła się w
wewnętrznych sporach. To właśnie wtedy zaczęło się szukanie agentów w
związku i waśnie między liderami. Z podobną atmosferą mieliśmy do
czynienia jesienią 2005 - mówi „Rz".
Przyznaje jednak, że
uczniowie powinni mieć możliwość ustosunkowania się do sformułowanych
przez niego tez, a tego w zadaniu maturalnym zabrakło.Taki brak
dostrzegli sami uczniowie. - Chcąc zdobyć punkty, nie mogliśmy tego
tekstu oceniać. Mogliśmy jedynie wybrać odpowiednie cytaty na
potwierdzenie tez publicysty - powiedziała „Rz" Karolina, tegoroczna
maturzystka.
Szef Centralnej Komisji Egzaminacyjnej Marek Legutko broni zadania, które pojawiło się na egzaminie.
-
Było przeznaczone dla uczniów zdających na poziomie rozszerzonym. Miało
sprawdzać, czy abiturienci są w stanie czytać ze zrozumieniem oraz
wychwycić najważniejsze argumenty, które przy takich okazjach padają w
debacie publicznej - mówi „Rz" Marek Legutko.
Jak twierdzi, jednym z najważniejszych problemów polskiej debaty publicznej jest to, że adwersarze wzajemnie się nie słuchają.
-
Często strony debaty nie odnoszą się do argumentów strony przeciwnej.
Dzięki temu zadaniu można było sprawdzić, czy uczniowie w tekście
publicystycznym są w stanie odnaleźć meritum sporu - podkreśla Legutko.
Zapewnił, że Centralna Komisja Egzaminacyjna dba o to, by egzamin
maturalny sprawdzał wiedzę i umiejętności, nie zaś poglądy polityczne
uczniów.
Tekst Jacka Żakowskiego, „Polityka”, 8.08.05
Klimat
jesieni 1981 r. nie bardzo się różnił od klimatu jesieni 2005 r. Też
były głównie bratobójcze walki, oszczerstwa, agentomania, waśnie i
nagonki. Breżniew i Jaruzelski czaili się do skoku, kiedy w
„Solidarności” wrogiem publicznym numer 1 stawał się Adam Michnik, a
Wałęsę coraz głośniej oskarżano o uleganie i wysługiwanie się władzy.
[...] Cała ta polska zawierucha, którą dziś przechodzimy, to w dużym
stopniu jest ich – dzisiejszych dwudziesto- i trzydziestolatków –
pokoleniowy karnawał. [...] W czasie Parady Równości, kiedy skini
rzucali jajami i obelgami, a policja próbowała przegonić dresiarzy i
przez chwilę mogło się wydawać, że będzie nieprzyjemnie, ktoś z tego
pokolenia powiedział, że całe życie marzył o takiej właśnie chwili. Ale
konkretnie o czym? Żeby dostać jajkiem? Może także o tym. Ale zwłaszcza
o tym, żeby dać świadectwo, coś zaryzykować bezinteresownie i jakoś ten
świat poprawić – żeby być w historycznej maszynie trybikiem, od którego
cokolwiek zależy. Tak jak ich rodzice w latach 80. ganiający po ulicach
z Milicją Obywatelską. Spora część tych, co rzucali jajkami, pewnie
czuła podobnie. Młodzi, którzy się błyskawicznie zorganizowali po
śmierci papieża, czuli się pewnie tak jak my po śmierci ks.
Popiełuszki. Młodzi, z błyskiem w oku, którzy wyciągają z IPN brudy,
też pewnie czują się tak, jak my czuliśmy się w BIPS, przy
powielaczach, w podziemnym kolportażu. Ten świat im się nie podoba,
więc próbują go zmienić. [...] Różnice są poważne. Inna jest skala
osobistego ryzyka, inna polityka, prawo pozwala na więcej. Żyjemy w
wolnym kraju. Zanim to pokolenie trochę dorosło i trochę się usadowiło
na scenie, wydawało się, że zmęczeni dwustuletnimi bojami Polacy
całkiem się wycofali w prywatność. Ale duch obywatelskiego sprzeciwu
jednak się w Polsce odrodził. Dzięki Bogu. I w dużym stopniu także
dzięki pięknemu mitowi pierwszej „Solidarności”.
Źródło: Rzeczpospolita